26 grudnia 2013

Formuła Kobiet: Lee Mckenzie (part 2)

Sporo wody w Wiśle upłynęło od publikacji pierwszej części historii fantastycznej Lee, ale w końcu doczekała się kontynuacji. Lepiej późno, niż wcale :) Dziś przedstawiam Wam kartkę z pamiętnika reporterki F1.


Moim głównym zadaniem w czasie weekendu wyścigowego jest przeprowadzanie wywiadów z kierowcami -uzyskać najlepsze odpowiedzi, reakcje i informacje, które zadowolą widzów przed telewizorami. Nie jest to takie proste, jak się wydaje i budowa relacji z poszczególnymi osobami trwa jaki czas, czasem nawet kilka lat.

Niektórzy kierowcy są w tym lepsi, zawsze są ludzie z którymi bardziej lubisz rozmawiać. System jest prosty -zwycięzcy lubią mówić, przegrani zawsze mają obawy. W niedzielę zawsze był Rubens Barrichello -wymarzony rozmówca! Zdecydowałam się dać wam bardzo wnikliwy obraz mojego świata również w serwisie Twitter @LeeMckenzieF1.



Mam szczęście, że wielu kierowców znam z mojej wcześniejszej pracy w innych seriach, np. GP2, więc nasze relacje zostały ukształtowane jeszcze zanim którekolwiek z nas pojawiło się w F1. Ale najważniejsze dla mnie, to odrobić moją pracę domową. Kiedy kierowcy, szefowie zespołów i specjaliści od PR wiedzą, że znam się na rzeczy, to jest to dla mnie duża pomoc.

W motosporcie miałam tylko jeden przypadek, gdy osoba (której imienia nie wymienię) po prostu wyszła z wywiadu. Najdziwniejszą rzeczą było to, że zadałam wtedy całkiem miłe pytanie, nic kontrowersyjnego. On nadal jest w F1 (stan na 2009r.), ale dopiero teraz nasze rozmowy są na poziomie....

Ważne jest również, że nawet jeśli znam kierowców od prywatnej strony, to nie ma to wpływu na moje pytania, bo jeśli działoby się inaczej, to po prostu nie wykonywałabym dobrze swojej pracy. I nawet jeśli czasem znam odpowiedź na pytanie, np. dlaczego zawodnik odpadł z wyścigu, to nadal muszę to podstawowe pytanie zadać. Ludzie chcą usłyszeć kierowcę, nie mnie!

Spotkałam się z falą krytyki  dotyczącą pytania, jakie zadałam Lewisowi, gdy pierwszy raz w karierze został zdublowany. Zapytałam go: "Kiedy Jenson cię zdublował, co przeszło ci przez głowę?" -on odpowiedział: "Nic, zupełnie nic". Inni dziennikarze uznali, że to było bardzo odważne pytanie, bo mógł odpowiedzieć, że to przykład tego, jak złe jest jego auto, kompletna odwrotność poprzedniego roku, mistrz świata zdublowany przez brytyjską "przestarzałą" gwiazdę. Recz w tym, że nigdy nie wiesz jak kierowca zareaguje. Zdaje się, że korporacyjna maska powoli opada, co jest świetną sprawą nie tylko dla mnie, ale też dla wszystkich przed telewizorami.


Zawsze widzicie mnie sztywno stojącą w miejscu, gdzie kierowcy przybywają, by udzielić wywiadu dla wszystkich mediów. Często jest tu ok. 50 ekip telewizyjnych. Czasem mniej, czasem więcej -w zależności od kraju goszczącego. By dostać się do konkretnego kierowcy, trzeba przejść przez prawdziwy młyn. Angielskojęzyczni zawodnicy zawsze podchodzą do mnie w pierwszej kolejności, Jenson, Lewis i Mark Webber, a potem trzeba walczyć o swój róg! Czasem dosłownie!


Mam nadzieję, że dałam wam chociaż maleńki obraz mojej pracy. To naprawdę ogromny zastrzyk adrenaliny, to "mój wyścig", gdzie czasem rzeczy układają się dobrze, a czasem nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany lub nie posiadasz swojej strony wybierz z listy opcję [Anonimowy]