12 września 2011

(Nie)łaskawa Monza

Nie można powiedzieć, że ta niedziela była nudna. Formuła 1 godnie pożegnała się z Europą, ale jak to już niejednokrotnie bywało w tym sezonie,  pozostaje pewien niedosyt. Co mogło pójść lepiej?






Uwielbiam patrzeć, gdy mistrzowie świata biją się miedzy sobą o pozycje niczym koguty. Widać wtedy jak bardzo chcą udowodnić, że ich tytuły nie są dziełem przypadku, a przede wszystkim, że ich czas jeszcze nie minął. Czy nie było przyjemnie obserwować walkę porywczego Hamiltona i przeżywającego swoją piętnastą młodość Schumachera? Dołóżmy do tego Buttona czyhającego na ich błąd czy Alonso z rakietowym startem (nie lubię gościa, ale mi tym zaimponował). 

Co w tym czasie robił Vettel? Mościwe nam panujący mistrz świata ma w tym roku monopol na wygrywanie i kolejny tytuł już nie w planach, nie teoretycznie, nie matematycznie, ale faktycznie. Jego przewaga nad drugim w tabeli Alonso wynosi aktualnie 112pkt (150pkt jest nadal do zdobycia) i tylko cud może sprawić, że Niemiec nie obroni mistrzostwa. O, Niebiosa! Sprawcie, by kolejny sezon podobny był do poprzednich!

Magia toru Monza znów dodała skrzydeł Vettelowi.
Wyścig ciekawy, zwycięzca nudny. Ciekawszym zajęciem było oglądanie ptaka skaczącego po mokrym torze w Montrealu, niż wymachiwanie palcem przez Vettela. Dobrze, że chociaż środek stawki się spisał. Alguersuari startujący z 18. pozycji zameldował się na mecie jako 7. Cytując jego rzeszę fanek z tumblr'a" "Perfect Jaime is Perfect" i ogólnie wszystkie czujemy się niczym dumne matki. Dzień umilił także Bruno Senna, który po spektakularnym dpadnięciu Pietrowa, przywiózł punkty. Chwała za to, bo punktowana pozycja była Brazylijczykowi bardzo potrzebna, by uniknąć niepotrzebnych i nieprzyjemnych komentarzy.

Monza nie żałowała nam w tym roku skoków adrenaliny, ale i tak nie potraktowała nas łaskawie. Nie ukrywajmy, większość z nas chciała zobaczyć innego zwycięzcę... Formuła 1 żegna się z Europą. Nadszedł czas na ściganie na nowych pseudo-torach. Czy  tam przynajmniej na moment Vettelowi poślizgnie się noga? Sezon wchodzi w decydującą fazę. Szkoda, że w tym roku jest to czas raczej bardziej gorzki niż słodki...

___
Wiem, że moje milczenie na blogu jest żałosne, ale jak mam pisać byle co, to wolę siedzieć cicho. Na szczęście kolejna część Formuły Kobiet już się grzeje ;)

2 komentarze:

  1. Mój patent jest prosty. Traktować Vettela jak gościnnego kierowcę, wygrani zaczynają się od drugiego miejsca. Szkoda, że nie można napisać petycji do Berniego, żeby go już wyrzucił, skoro tak czy siak będzie "mistrzem" :'D
    Margo, wyjaśnij mi, dlaczego według Borówy wygrana SV była takim zaskoczeniem? zarówno w kwalifikacjach, jak i wyścigu? Czy coś mnie ominęło? Oo
    Harley

    OdpowiedzUsuń
  2. @Harley, charakterystyka Monzy nigdy nie odpowiadała Red Bullom. Problemem miały być uzyskiwane przez niego w kwalifikacjach niskie prędkości maksymalne Na jego niekorzyść miał też pracować DRS, bo przecież jadąc na pierwszej pozycji nie mógł go używać. No i opony, podobnie jak na Spa, miały się w bolidach RBR zużywać szybciej, niż u konkurencji.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany lub nie posiadasz swojej strony wybierz z listy opcję [Anonimowy]