26 maja 2016

Przez sport do kalectwa

Fragment książki Marii Czubaszek „Dzień dobry, jestem z kobry, czyli jak stracić przyjaciół w pół minuty i inne antyporady”.


Gdybym była mężczyzną, to chciałabym uprawiać tylko jeden sport - wyścigi samochodowe. Oczywiście nie po jakichś wertepach i błotach, tylko po szybkim torze F1. Mój dobry kolega Adam Kreczmar jeździł kiedyś na taki tor, bo miał różne ciekawe znajomości, a nawet pozwolili mu przejechać się samochodem wyścigowym i mówił, że to duża frajda. Gdy w telewizji zaczęli pokazywać wyścigi Formuły 1, to z przyjemnością patrzyłam. Zwłaszcza jak wygrywał szalenie przystojny Brazylijczyk Ayrton Senna. Ale on się zabił, niestety, i na jakiś czas przestałam oglądać wyścigi. Potem znów zaczęłam, gdy jeździł Robert Kubica, ale to bardziej mój mąż mu kibicował. Nawet jeździł gdzieś za granicę, żeby takie tory F1 filmować. Jeżdżenie w wyścigach samochodowych podobałoby mi się z jeszcze jednego powodu. Tam są tak niebezpieczne prędkości, że jeśli są już wypadki, to często kończą się śmiercią. A ja wolałabym zginąć, niż zostać kaleką. 

Źródło: dziennikzachodni.pl 

4 komentarze:

  1. Kto by pomyślał, że z niej taka fanka ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. To jednak szalona kobieta była :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, mocne słowa. Bardzo mocne. Jednak trochę racji ma, chociaż moim zdaniem punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Myślę, że dużo osób zdrowych myśli podobnie, jednak gdy przychodzi co do czego, to jednak by się zastanawiali :) Pani Czubaszek miała w sobie to "coś". To zacięcie, ten pazur. I cięty język. Za to zawsze ją podziwiałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli się coś kocha to nie liczy się z niebezpieczeństwem.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany lub nie posiadasz swojej strony wybierz z listy opcję [Anonimowy]